Danuta Rex –żyrardowianka, artystka, której prace można było podziwiać w wielu galeriach sztuki w Polsce i na świecie – m.in. we Francji, w Tajwanie i w Macedonii. Obrazy naszej mieszkanki chwyciły za serca także obywateli Włoch, Niemiec czy RPA, a także Kanady czy Stanów Zjednoczonych – to m.in. w ich domach swoje miejsce znalazły te niezwykle prace. Pani Danuta – kobieta wyjątkowa, barwna i wesoła, artystka przez duże „A”, która swoimi obrazami rozsławia Żyrardów.

Żyrardów to dla Pani wyjątkowe miejsce…

– Wyjeżdżałam do innych krajów, aby czerpać inspiracje i pomysły do mojej twórczości, ale mimo wszystko za każdym razem myślę sobie, że muszę wrócić do swojego Żyrardowa, bo to jest moje miejsce taka ostoja na tej ziemi. Po kilku latach na stałe wróciłam do Żyrardowa – po to, aby odkryć jakie to miasto jest cudowne – przyznaję, że tęskniłam za miastem, gdzie zostawiłam swoje serce. Te fabryki i… moje przeżycia sprawiły, że zaczęłam na to miasto inaczej patrzeć. Obecnie spacer na Bielniku wywołuje we mnie dużo emocji, ja wciąż słyszę dźwięki tych maszyn i tych ludzi, którzy się tam kołaczą, wykrzykują tam coś jedno do drugiego, ponieważ tam tylko krzycząc można było wykonać jakąś dyspozycję. Obecnie w tym miejscu jest cisza, ale ona powoduje, że te budynki mają jakiegoś ducha tamtych czasów, który tylko częściowo mnie przeraża bo straszy pustką. Spacerując przez to nasze centrum czy wokół fabryki przypominają mi się lata pracy, gdy te miejsca wyglądały zupełnie inaczej niż teraz. Tamtego żyrardowskiego świata już nie ma, a ludzie nie mają tej pracy. Te miejsca wzbudzają we mnie sentyment, nie wiem czy kolor tych naszych żyrardowskich cegieł nie wpłynął na kolor moich włosów. Jak ten kameleon wtopiłam się w to miasto, a ono przeszło na mnie swoim kolorytem. To wszystko jednak sprawia, że wspaniale czuję się w swoim mieście…

Cały wywiad przeczytacie Państwo w bieżącym wydaniu „ŻŻ”.

By ZB