Bożena Liszewska to osoba, która od 40 lat jest związana z Młodzieżowym Domem Kultury, tutaj rozpoczęła swoją karierę zawodową i przez 20 lat pełniła funkcję dyrektora tej placówki – perełki oświatowej w powiecie, która przez lata rozbudza w dzieciach nowe pasje, rozwija w nich talenty i dba o ich rozwój. Z końcem sierpnia pani Bożena kończy swoją dyrektorską karierę, jednak nie żegna się z placówką – teraz jeszcze intensywniej będzie spełniać się na płaszczyźnie pracy instruktorskiej. Jej obowiązki przejmie wybrany w konkursie Sławomir Nalej.

W rozmowie z Bożeną Liszewską dowiedzieliśmy się jak minęły jej lata kierowania placówką, z czego jest dumna i co wpłynęło na sukces Młodzieżowego Domu Kultury w Żyrardowie, który jest rozpoznawalny w kraju, ale ma też wiele osiągnięć międzynarodowych.

Jak będzie Pani wspominać te 20 lat kierowania placówką?

– Miałam wiele szczęścia w tej swojej karierze dyrektorskiej. Raz, że spotkałam Hanię Fibich, która przygotowywała mnie do objęcia stanowiska dyrektora. Dwa, że zawsze współpraca z organem prowadzącym, którym jest powiat żyrardowski układała się nam bardzo dobrze. Wszyscy starostowie bardzo przychylnie odnosili się do placówki. To bardzo ważne, aby ta współpraca układała się pomyślnie, że organ docenia wysiłki i działania – to buduje i zachęca do dodatkowych działań. Przez lata świetnie układała się też współpraca z Urzędem Miasta Żyrardowa. Miałam też wyjątkowe szczęście, że ludzie którymi się otaczałam, to osoby, które czują ten rodzaj działalności jaką realizujemy w naszym domu kultury. Są to ludzie, którzy nie liczą godzin w pracy. Mam wspaniałą, cudowną kadrę . To wszystko składa się na sukces tej placówki i od bardzo dawna mamy się czym pochwalić. Mamy bardzo dużo osiągnięć praktycznie w każdej dziedzinie a więc: muzyka, plastyka, wokal czy teatr. Nasze sukcesy i osiągnięcia można wymieniać w nieskończoność. Zapewniam, że dyrektor sam tego nie wypracuje, musi mieć odpowiednich, wspaniałych ludzi i tacy w Młodzieżowym Domu Kultury są zatrudnieni. Po tych 20-stu latach odchodzę usatysfakcjonowana, że zostawiam placówkę w dobrej kondycji, a dyrektor, który po mnie obejmie kierowanie będzie miał troszeczkę łatwiej i będzie mógł pomyśleć nad wprowadzeniem nowych form aktywności. Najbardziej mnie cieszą, wręcz budują takie sytuacje, kiedy moi wychowankowie przyprowadzają swoje dzieci na zajęcia. To bardzo ciepłe i miłe – oznacza, że nie traktowali tej placówki jako element dodatkowy, ale coś z czym byli związani i to w nich pozostało, co chcą zaszczepić i przekazać swoim latoroślom.

Cały wywiad z Bożeną Liszewską przeczytacie Państwo w bieżącym wydaniu ŻŻ.

By ZB