W Żyrardowie — mieście o bogatej historii i niepowtarzalnym klimacie — żyje i żyło wielu wyjątkowych mieszkańców. W jego historii — zarówno tej dawnej, jak i współczesnej — nie brakuje postaci, które swoją pracą, twórczością czy działalnością społeczną wniosły wiele dobrego do lokalnej społeczności. Często pozostają w cieniu, nie szukają uznania, a ich zasługi z biegiem lat umykają z naszej pamięci. Ten artykuł to próba przypomnienia o tych, których dokonania zasługują na uwagę, choć rzadko się o nich mówi. Jedną z takich osób jest nieżyjący już Karol Nowakowski — postać dobrze znana mieszkańcom Żyrardowa głównie z filmowego dokumentowania wydarzeń lokalnych, ale mająca na swoim koncie także inne, mniej znane, a istotne osiągnięcia, jak np. skonstruowanie pierwszego w Polsce punktu alarmowo-dyspozycyjnego dla jednostek straży pożarnej.
O Karolu Nowakowskim i jego mniej znanej działalności opowiedział nam jego syn, Grzegorz Nowakowski.
Zanim jednak opowiemy o jego dokonaniach, warto przyjrzeć się historii rodziny Nowakowskich, która pełna jest dramatów, zwrotów losu i niezwykłych ludzi. To właśnie z tej trudnej, ale barwnej przeszłości wyrósł Karol Nowakowski.
Rodzice Karola byli sierotami. Jego mama pochodziła z rodziny szlacheckiej z okolic Poznania. Jej ojciec poległ w Powstaniu Wielkopolskim. Po wojnie, prześladowana przez Prusaków, rodzina zdecydowała się opuścić rodzinne strony i przenieść się do Królestwa Polskiego. Niestety, na granicy zostali okradzeni z całego dobytku i pozostali bez niczego. Mama Karola pracowała później na tzw. mokrych prządkach w Zakładach Lniarskich w Żyrardowie.
Dziadek Karola pochodził z rodziny powroźników z Grodziska Mazowieckiego. Rodzina ta miała również udziały w majątku ziemskim w Radziejowicach. Latem wszyscy pracowali na polach, obrabiając ziemię. W pewnym momencie pradziadek Karola ożenił się po raz drugi, ale to nowe małżeństwo zakończyło się tragedią. Córka jego nowej żony chciała przejąć rodzinny majątek. Przygotowała dwa garnki z grzybami — jeden z jadalnymi dla siebie, a drugi trujący, przeznaczony dla reszty rodziny. Przez zamieszanie doszło do pomyłki. W wyniku zatrucia zmarło aż trzynaście osób z rodziny. Przeżył tylko dziadek Karola, mający wówczas trzy lata, bo nie jadł grzybów.
Karol Nowakowski miał siostrę i brata. Brat w czasie okupacji został wywieziony do obozu koncentracyjnego na Majdanku, gdzie przeprowadzano na nim eksperymenty — m.in. próbowano wszczepić mu tyfus. Został wypuszczony na tydzień przed śmiercią.
Karol w Żyrardowie uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr 2, gdzie w jednej klasie uczył się m.in. z Kazimierzem Werbickim — późniejszym prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej — oraz ze Stanisławem Barańskim, pierwszym wojewodą województwa skierniewickiego. Po szkole zawodowej w Pruszkowie został wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec. Pracował w zakładach, gdzie przerabiano silniki na zasilanie holzgasem.
Z Niemiec uciekł do Danii, gdzie pracował w Polskim Czerwonym Krzyżu. Pierwszym transportem repatriacyjnym wrócił do Koszalina. Tam, na polecenie pełnomocnika rządu, organizował spółdzielnię zajmującą się zagospodarowywaniem nieużytków rolnych pozostawionych przez Niemców. Nadzorując prace powierzonych mu traktorzystów poruszał się poniemieckim motorem, został najechany przez żołnierzy radzieckich co zmusiło go do powrotu do Żyrardowa z połamaną nogą, gdzie rozpoczął pracę jako telefonista w Straży Pożarnej przy ulicy Mireckiego. Z czasem, dzięki znajomości mechaniki i ślusarstwa, został kierowcą i mechanikiem, a później starszym ogniomistrzem. Na tym stanowisku pracował do końca swojego życia. W latach 60. pełnił funkcję radnego Rady Miasta. W 1953 roku, razem ze strażakami z Żyrardowa, instalował antenę na Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.
Jednym z jego największych osiągnięć było jednak skonstruowanie pierwszego w Polsce punktu alarmowo-dyspozycyjnego dla jednostek ochotniczych straży pożarnych. Był to system nowatorski jak na tamte czasy: wyposażony w telefon, automatyczny system rejestracji rozmów oraz panel kontrolny z codziennie aktualizowanymi danymi dotyczącymi dostępnych jednostek, numerów kontaktowych oraz rodzaju i sprawności pojazdów. Dzięki temu dyżurny miał natychmiastowy wgląd w zasoby operacyjne i mógł szybko podejmować decyzje o wysłaniu konkretnych jednostek do akcji.
To innowacyjne rozwiązanie przyciągnęło uwagę Komendy Głównej Straży Pożarnej — do Żyrardowa przyjechali inżynierowie z Radmoru z Gdyni, którzy skopiowali system i wprowadzili go w jednostkach straży pożarnej w całym kraju. Karol Nowakowski otrzymał za to dyplom, podziękowania oraz kamerę, którą później wykorzystywał do dokumentowania lokalnych wydarzeń strażackich, w tym zawodów pożarniczych. Tak zaczęła się jego długa historia filmowania żyrardowskich wydarzeń. Po tej aktywnej pasji pozostał przydomek „żyrardowskiego kronikarza” i setki metrów filmowych taśm z zapisaną na nich historią miasta.
– Historie ludzi wokół nas bywają różne. Czasem z tych pozornie zwyczajnych historii wynikają zdarzenia, które okazują się bardzo pożyteczne dla społeczeństwa. I ten ktoś, kto wydaje się nam szary i przeciętny, może tak naprawdę być niezwykły... – powiedział Grzegorz Nowakowski na zakończenie naszej rozmowy.
Może warto rozejrzeć się uważniej — być może wśród nas żyją kolejni cisi bohaterowie, których historie dopiero czekają na odkrycie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz