Zamknij

Witrażowe marzenie z kawałków szkła i serca

14:23, 09.07.2025 Aktualizacja: 14:51, 09.07.2025
Skomentuj

Czasami życie samo podsuwa moment, w którym trzeba zatrzymać się na chwilę, spojrzeć w lustro i zapytać: „Czy to naprawdę moja droga?”. Właśnie wtedy rodzi się potrzeba zmiany — głęboka, prawdziwa, niosąca za sobą nie tylko troskę o zdrowie, ale i odwagę. Odwagę, by marzyć głośno. I jeszcze większą — by te marzenia zamieniać w rzeczywistość. Dla żyrardowianki Ilony Kozłowskiej taki moment przyszedł kilka lat temu. Zdrowie zmusiło ją do zmiany — niełatwej, ale koniecznej. Przez kilka lat prowadziła sklepik z nabiałem na targowisku w Żyrardowie. Praca była wymagająca, a po zamknięciu punktu w jej sercu kiełkowało marzenie o czymś innym, czymś swoim. Rok temu Ilona otworzyła Oszkloną Galerię, w której tworzy witraże metodą Tiffaniego. Zamiast nabiału układa kolorowe kawałki szkła, dając im zupełnie nowe życie i formę. Z małych, szklanych fragmentów powstają wielkie historie. I to właśnie w tej zmianie znalazła radość, spełnienie i… siebie.

 

Czy od zawsze miała Pani w sobie tę potrzebę tworzenia czegoś własnego – pięknego, niepowtarzalnego. Kto lub co najbardziej obudziło w Pani kreatywność?

– To chyba kwestia wychowania. Kiedyś było inaczej. Wiele rzeczy po prostu nie było dostępnych w sklepach, więc jeśli chcieliśmy, żeby wokół nas było ładnie, musieliśmy stworzyć to sami. Im mniej mieliśmy, tym bardziej musieliśmy uruchamiać wyobraźnię. Mój tata właśnie taki był — potrafił zrobić coś z niczego. Zbijał jakieś płyty, robił ozdoby na ściany, malował zachody słońca na ścianach w domu. Zawsze imponował mi tym, że był kreatywny, że nie był… nudny. Jako nastolatka też chciałam mieć pokój urządzony po swojemu.

 

Dlaczego to właśnie szkło i witraże skradły Pani serce?

– W którymś momencie wszystko się we mnie poukładało. Te puzzle w głowie wskoczyły na swoje miejsce. I nagle – zupełnie z zewnątrz – pojawiła się myśl: witraże. Zaczęłam oglądać filmiki w Internecie, jak się je robi, jak wyglądają pracownie, jak się pracuje ze szkłem.

Kiedy już sprzedałam firmę, zarejestrowałam się w urzędzie pracy i spotkałam się z doradcą zawodowym. Udało się — dostałam dotację na indywidualny kurs u pani Lidii Kostrzyńskiej, która przekazała mi ogrom wiedzy. Pokazała mi, jak wykonać zarówno witraż klasyczny, jak i metodą Tiffaniego. To właśnie technika Tiffaniego skradła moje serce. Już pierwszego dnia kursu zrobiłam malutki witrażyk — kwiatek. Nie sądziłam, że od razu będę w stanie coś złożyć samodzielnie! Później przyszła kolej na lampy — to już było znacznie trudniejsze. Wymagało większej precyzji, cierpliwości, dokładności. Ale mnie to nie zniechęcało — wręcz przeciwnie.

 

Czy mogłaby Pani opowiedzieć krok po kroku, jak powstaje witraż metodą Tiffaniego?

–– To naprawdę wieloetapowy proces. Wszystko zaczyna się od pomysłu, który przenoszę na papier jako projekt. Potem dobieram szkło. Kiedy projekt jest gotowy, wycinam kawałki szkła zgodnie z szablonem. Używam specjalnego noża do szkła, a później każdy element dokładnie szlifuję, żeby idealnie do siebie pasował. Kolejny krok to oklejanie kawałków taśmą miedzianą — to dzięki niej później mogę je połączyć cyną. Gdy wszystkie elementy są gotowe, układam je jak puzzle i lutuję. W tym momencie witraż naprawdę zaczyna „żyć”. Na koniec wszystko dokładnie czyszczę. To długi i wymagający proces, ale każdy jego etap ma swój urok. Najbardziej uwielbiam ten moment, gdy gotowy witraż trafia na światło. Wtedy pokazuje całe swoje piękno.

I tak właśnie w mojej Oszklonej Galerii powstają motylki, wisienki, kaczuszki, kwiaty, lampy… każdy wzór jest inny, niepowtarzalny.

 

Cały wywiad znajdziecie w bieżącym wydaniu ŻŻ. 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%