LESZEK

Leszek Kondracki to uczestnik Klubu Seniora „Siwy Dym!”.

Uwielbia akryl i duże formaty płócien. Miłośnik historii sztuki. Na temat ulubionych malarzy ma całą szafę anegdot i ciekawostek. Gdy o czwartej nad ranem przyśni mu się postać Chełmońskiego pobiegnie po farby. Jego wena nie lubi czekać. Fan mocnej czarnej kawy z solidnym dodatkiem cukru. Gdyby mógł poszedłby na randkę z impresjonizmem. Jego szkice były publikowane w ,,Życiu Żyrardowa” w 1996 roku.

Przypomnienie sobie o publikacjach w latach 1996 zrodziło w Leszku pomysł na podzielenie się na łamach tygodnika pracami uczestników Klubu Seniora „Siwy Dym!”. Ja dodałam do tego konieczność opowiedzenia o każdym, kto tylko opowieścią będzie chciał się podzielić.

Regularnie będziemy opowiadać o klubowiczach ,, Siwego dymu!”, którzy wyrażają się poprzez różne aktywności. Nie tylko te artystyczne. Cykl opowieści realizowany jest w ramach projektu ,, Starość ma imię”, którego jestem autorką.

Odnalazłeś swoje szkice. Jak się z tym czujesz?

– Dla mnie odnalezienie tych szkiców jest fascynujące, ponieważ porównałem swoje umiejętności z tamtych lat i dzisiaj. Wydaje mi się, że teraz robię to znacznie gorzej, bo gubi mnie rutyna. Po prostu zwykła, prosta rutyna. Kiedyś robiłempowoli, dokładnie. Oglądam te rysunki – mają masę szczegółów. Dzisiaj nie jestem w stanie ich narysować. Ktoś zauważył, że być może jestem bardziej niecierpliwy. I to chyba o to chodzi.

Szkice, o których rozmawiamy, miały swoją premierę w „Życiu Żyrardowa”. Widnieje na nich rok 1996! Czy możesz opowiedzieć, jak to się zaczęło?

– One funkcjonowały w „Życiu Żyrardowa” przez około rok. Tam jest około dwudziestu rysunków. Co tydzień zanoszę nowy szkic. Ktoś podpowiada, co mogę zrobić, co narysować. Chodzę w to miejsce i długo się przyglądam. Bardzo ważne przed rozpoczęciem pracy jest dokładne obejrzenie obiektu, czy to jest pejzaż, martwa natura czy budynek. Trzeba dokładnie poszukać i zastanowić się, gdzie położyć akcenty, aby to było żywe. Żeby ten rysunek, malarstwo nie było martwe.

– Skąd pomysł na szkicowanie żyrardowskiej architektury?

– Architektura żyrardowska jest niepowtarzalna. To chyba jedno z miast w Europie, które pozostało w takiej formie, jak powstawało. Ono do dziś służy mieszkańcom. Dzięki fabrykantom, którzy włożyli w to ogromne pieniądze, powstały budynki, które do dzisiaj są obiektem pożądania innych miast. Żyrardów jest tak pięknym miastem, że warto go utrwalać. Myślę, że namówię swoich kolegów, koleżanki na jakiś ciekawy plener o Żyrardowie. Malarski plener.

Kochasz farby! Jaka jest w tej chwili Twoja ulubiona technika artystyczna?

–W tej chwili pasjonuję się głównie akrylem, który uważam za najłatwiejszy.

W tych technikach można zrobić wszystko, bo jeśli się dołoży wody, to można robić pewne chwyty, których nie uda się wykonać grubym nakładaniem farby. Dziś istnieje wiele syntetycznych farb, które są doskonałe. Ja, na przykład, w olejnych nie bardzo się odnajduję. A teraz, ponieważ Dorota* prowadzi fantastyczny kurs rysunku, jestem szczęśliwy z tego powodu, bo sam bym się do tego nigdy nie zabrał. I dlatego, że zaczęliśmy rysunek z Dorotą, odnalazłem tamte moje szkice!

Wspominasz o tym rysunku – wcześniej sam rysowałeś i z tego co pamiętam jesteś samoukiem. Tak jak powiedziałeś – charakteryzowała Cię w latach młodości chęć tej ,,dłubaniny”, tych detali. A teraz po wielu latach – już jako uczestnik Klubu Seniora ,, Siwy Dym” znowu zacząłeś rysować. Czy powrót do szkiców jest jakimś rodzajem refleksji dla Ciebie?

– Rysunek jest podstawą malarstwa. Powiedziałbym, że jest to rzemiosło, którego, moim zdaniem, może nauczyć się każdy. Niektórzy mówią „nie mam talentu”. Talent nie ma tutaj nic do rzeczy. Tylko praca, chęć pozwoli człowiekowi wejść w inny świat, w inne realia, rozwijać się intelektualnie, więcej widzieć. Szczególnie dotyczy to seniorów. Oni widzą więcej, a jeśli teraz malują, to zdobywają umiejętność, której by się nigdy nie spodziewali.

Mnie ciekawi Twoja opowieść. W kontekście rozumienia starości to bardzo cenne, o czym mówisz, ale chciałabym usłyszeć, co to dla Ciebie znaczy. Co daje Ci możliwość przychodzenia tutaj i tego „dłubania”. W czym Ci to pomaga?

– Dla mnie ważne jest to, że zawsze tworzyłem w samotności, a tutaj, będąc uczestnikiem zajęć, mam możliwość współpracy z pozostałymi artystami – nazywam ich artystami, bo mam prawo tak określać kolegów i koleżanki z zajęć artystycznych. I to jest cenne, ważne. Jeden współpracuje z drugim, podpowiada, podgląda – taki kolor, a może taki. I to jest piękne.

Czy to jest rodzaj wymiany społecznej?

– Tak, ta wymiana zdań, współpraca z prowadzącym daje zdecydowanie lepsze efekty. Szybciej dochodzimy do efektów końcowych. Uważam, że ta grupa ma wpływ nie tylko na jej uczestników – mam wrażenie, że jest to działanie bardzo prospołeczne. Ludzie tutaj rozwijają się. Społeczeństwo bez kultury ginie.

Powiedziałeś kiedyś, że dla Ciebie nie liczy się efekt, tylko ten proces, przez który się przechodzi. Co miałeś na myśli?

– Proces twórczy jest bardzo ciekawy. Mamy pustą kartkę papieru, mamy pewien pomysł bądź nie mamy. I tutaj zaczyna się proces myślowy, który za chwilę uruchomi ołówek bądź pędzel. To bardzo ważny moment. Potem następuje seria pociągnięć, chlapnięć, różnych czynności rysunkowych, malarskich, i dochodzimy do pewnego punktu, w którym ten obraz zaczyna żyć. W zasadzie jest dobry, ale zwróciłbym uwagę wszystkim czytelnikom – pamiętajcie, że bardzo trudno jest obraz skończyć. Zdecydujcie sami bądź poproście o radę kogoś, kto jest obok – bo można przedobrzyć. Są rzeczy prawie skończone, a potem niepotrzebnie kombinujemy.

A proces w wymiarze czysto ludzkim? Mówimy o tym procesie w kontekście skończenia dzieła, a ja myślę, że poprzez te zajęcia można nauczyć się, jak ważnym jest czerpanie przyjemności z samego procesu tworzenia. I nie wymagania od siebie, że to ma być „jakieś” i od tego uzależnianie poziomu swojego zadowolenia.

– Rozwijamy się przez długie lata. Cały czas się czegoś uczymy. Te zajęcia mają społeczne oddziaływanie. Podczas zajęć tworzymy swój własny świat. To daje odetchnąć, wyciszyć głowę przy tych wszystkich zmartwieniach świata. Ale podglądając innych przy pracy, też się uczymy: cierpliwości, uważności. Cały czas człowiek się na coś otwiera.

Często sobie myślę jaką wartość edukacyjną ma nie tylko przebywanie na tych zajęciach, ale i ,, podglądanie” Was podczas zajęć. Jest to dla mnie swoista definicja przełamywania fałszywego obrazu samych siebie jako tych, którzy nic nie potrafią. Podglądanie Was przy pracy jest mi potrzebne w rozumieniu siebie jako człowieka, który też zmaga się z dużą dozą niedowierzania, że coś potrafi. Dzięki Wam uczę się czerpać przyjemność z samego próbowania nowych aktywności. Pamiętasz był taki moment, w którym gro osób powiedziało, że nie będzie malować, nie weźmie udziału w grafice czy innych aktywnościach manualnych – bo nie umie. Powiedzieliśmy wtedy – spróbuj. Możliwe, że będzie Ci dobrze w samym robieniu czegoś. Przekonaliśmy się, że warto.

– „Sztuka łagodzi obyczaje”.

– Dziękuję za rozmowę.

Tekst i foto: Aleksandra Zimoch

*Dorota: Dorota Stefaniak-Rudzińska– cudowna instruktorka zajęć. Prowadzi w Klubie Seniora warsztaty z grafiki tradycyjnej i rysunku. Kobieta o wielkim sercu, pasji i energii, która pozwala w pełnym rozluźnieniu skupić się na rozwijaniu swoich zainteresowań.

By ZB